środa, 28 maja 2014

Pola....moją inspiracją.

         Tak. To właśnie ona mnie motywuje, inspiruje. Spowodowała,że uwierzyłam we własne ja. Powiem szczerze,ze nigdy, przenigdy nie pomyślałam,że dziecko tak może wywrócić świat do góry nogami. Fakt. Musiałam z pewnych moich planów zrezygnować. Musiałam przewartościować swoje życie. Dlatego postawiłam sobie pytanie już na początku ciąży- Co i kto jest dla mnie najważniejszy. Długo nie musiałam się zastanawiać. Dlatego kiedy urodziłam Polę postanowiłam sobie,ze będę walczyła o nasze szczęście. Ale także o swoje szczęście. Cieszy mnie bardzo fakt,że mam wsparcie w tym wszystkim od strony mojego męża, moich sióstr, rodziców i wszystkich bliskich, którzy mnie otaczają. Chyba jestem szczęściarą.:)
         Ktoś mądry powiedział...Jeśli mama jest szczęśliwa to i dziecko też jest szczęśliwe.Dlatego powoli, powolutku maleńkimi kroczkami dążę do celu. I stało się ostatnio coś o czym marzyłam....Chciałam pisać artykuły do gazety. I wiecie co? Udało się ! Ale powiem szczerze,że gdyby nie ta Mała Istotka...nigdy by to się pewnie nie stało.
                                                     Moja Mała Wielka Inspiracja! <3
Zaczęłam pisać dla gazety " Dobra Mama" . Już wymyśliłam kolejny temat ale narazie nie będę zdradzać szczegółów ;)



Gorąco polecam ! Strona 64




 Szczerze ? Aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez Poli. Mojej Małej Kochanej i cudownej Istotki :)
Pozdrawiamy
Niezdarna Mama i Pola :)

sobota, 24 maja 2014

O tym jak Pola jechała pociągiem...

     Jako,że często jesteśmy tylko we dwie moja organizacja musi być podwójna. Tego dnia ( konkretnie to był czwartek) wstałyśmy z Polą o godzinie 6.00. Powiem szczerze,że nie wiem co tak naprawdę mnie podkusiło bo zazwyczaj wstajemy tak ok. 7.30. Jednakże tego dnia musiałam jechać do szkoły w której robiłam praktyki, które są jednym z kilku warunków zaliczenia roku akademickiego.
      No dobrze...ale wróćmy do sedna sprawy. Wstałyśmy o 6.00 ja (mama)wzięłam szybki prysznic i oczywiście szybko zjadłam bo Pola zaczęła się niecierpliwić i zaczęła w delikatny sposób upominać się o swoje śniadanie ;)( pisząc upominać się- mam na myśli głośne krzyki Poli, która w ten sposób zawsze podkreśla,że mama jeść nie musi grunt żeby ona się najadła ;)). Kiedy córcia została nakarmiona, przebrana, umyta, nakremowana, przebrana postanowiła uciąć sobie drzemkę. Ja jako sprytna i dobrze zorganizowana mama postanowiłam wyprowadzić samochód aby był już gotowy ( oczywiście wszystkie dokumenty, papiery i torbę Małej miałam naszykowaną). Ja dumna i zadowolona z siebie poszłam do garażu wyprowadzić samochód. Wsiadłam do mojego ukochanego samochodu, przekręciłam kluczyki i....co? Samochód ani drgnie! Pierwsza myśl...Panika. Co ja teraz zrobię?! Jak ja pojadę do szkoły?! Przecież jestem umówiona! ....Siedziałam spanikowana w tym samochodzie nie wiedząc co mam zrobić. Zadzwoniłam do męża...i mówię,że nie mogę odpalić samochodu. Pierwsze pytanie- a ma benzynę?Hm.....chyba nie. I co ja teraz zrobię? Na dworzu leje. Jedyną deską ratunku został...pociąg!Więc szybko wyskoczyłam z samochodu , pobiegłam do domu i sprawdzam pociąg. Na szczęście do pociągu miałam równą godzinę. Pola, która smacznie sobie spała i nie świadoma niczego została szybko ubrana, włożona do wózka i " ofoliowana" ;) przed deszczem. I fruu ! Pobiegłyśmy szybko na pociąg. Na szczęście miałyśmy pomoc podczas wchodzenia i wychodzenia z pociągu...Ja jak to ja wykonałam milion telefonów do męża zdając relację czy wszystko w porządku. Mąż generalnie słuchając mnie o mało nie umarł ze śmiechu! :) Powiem szczerze,ze z perspektywy czasu też śmieje się z tej historii ale wtedy byłam naprawdę przerażona !Po drodze kupiłyśmy czekoladki dla mojej opiekunki praktyk i najszybciej jak tylko się dało pobiegłyśmy do szkoły załatwić sprawę. Do szkoły wpadłam blada, zgrzana a Pola co ? Oczywiście spała. Dyrektor placówki zapytał się czy dobrze się czuję i czy nie chcę szklanki wody bo wyglądam kiepsko...aż poszłam do łazienki i zobaczyć o co mu chodzi. I faktycznie. Byłam czerwona, tusz do rzęs rozmazany od deszczu a włosy....pozostawię bez komentarza:).
     Ok...wracam do tematu...kiedy załatwiłam wszystko biegłyśmy zadowolone na pociąg, który jak się okazało był za ....50 minut. Dlatego,ze miałam sporo czasu postanowiłam się pocieszyć. Najlepszą rurką z kremem i toffi jaką w życiu jadłam.
    I wiecie co....kiedy już wróciłyśmy do domu- Ja padnięta, zmęczona i już w sumie sama nie wiem jaka a Pola? Zadowolona i szczęśliwa uśmiechała się do mnie z wózka:). Nie świadoma swojej pierwszej poważnej podróży pociągiem.
    To doświadczenie nauczyło mnie jednego...zawsze organizuj wszystko wcześniej i wszystko musisz mieć dobrze przemyślane. Macierzyństwo jest wymagające i trudne....ale sprawia mi ogromną frajdę. Dzięki Poli moje życie nabrało barw i powoduje,że nawet najbardziej stresująca czy trudna sytuacja jest dla mnie dobrą lekcją pokory i powoduje, iż jestem zmotywowana i gotowa do działania:).


P.S Przepraszam,że taka dłuuuga przerwa ale ilość obowiązków przerosła mnie ostatnio.

Pozdrawiamy
Niezdarna Mama i Pola :)



piątek, 2 maja 2014

Cooo ? Już nie karmisz ?!

Niestety ale nie karmię.
Pomimo,że bardzo chciałam. Starałam się jak mogłam. Piłam nawet na laktację to cholerne karmi. I nic ! pokarm się skończył.
Miałam szczęście,że Pola nie miała problemu z przejściem na butelkę. Moja córcia to typ, który musi się najeść i nieważne czy z butelki czy z piersi. Grunt żeby brzuszek był pełny ! ;)
Ale nie w tym rzecz. Cała sprawa polega na tym,że jak ciotki, sąsiadki i inne babki usłyszą,że nie karmię to podnoszą krzyk i zaczynają mówić mi jaką jestem okropną i nowoczesną matką. Jakby to była moja wina,że pokarm mi się skończył.
Jedna nawet określiła mnie,że napewno jestem karierowiczką ale i tak moja kariera jest nic nie warta bo nie karmię Małej swoim pokarmem.
"Heloł"?! że co ?! Jak słyszę tego typu teksty,ze matka, która nie karmi jest złą matką to aż mi się ciśnienie podnosi. Przykro mi ale będę broniła mam, które nie mogą lub nie miały nawet możliwości ze względu na różne okoliczności.
Nie osądzajmy, nie oceniajmy bo możemy sprawić przykrość, która młodą mamę może naprawdę dobić i zniechęcić a chyba nie o to chodzi.
Przecież bliskość i więź z dzieckiem nie tworzy się tylko podczas karmienia piersią ( nie ukrywam,że to wspaniałe doświadczenie- żeby nie było). Tworzy się podczas zmiany pieluszki, karmienia butelką, zabaw, przytulania, głaskania, śpiewania. Przecież nasze Maleństwo wyczuje naszą miłość i troskę. Więc jeśli słyszę teksty typu - " Dziecko nie będzie do Ciebie przywiązane" , " Będzie czuło się odrzucone", " Będzie miało częściej kolki" itp  to nie wiem już czy mam się śmiać czy płakać .

Jedno wiem. Moja córcia czuję się bardzo kochana i jest między nami niesamowita więź. Pomimo,że karmiłam ją tylko 3 miesiące.
I co ważne - nie czuję się w żaden sposób gorsza od mam, które karmią piersią. Bo ja w zamian za to gotuje mojej córci pyszną zupkę z warzyw  i podaję pyszne deserki, które przygotowuję z ogromną miłością ;)